Piękna, ale za droga...

Każda z osób zajmująca się hobbystycznie bądź zawodowo rękodziełem spotkała się z opinią
"Ładne, ale dlaczego takie drogie?"
"Za drobie"
"Na targu są takie tańsze"
"Śliczne, ale chodź do Rossmana może będzie tańsza"
Ludzie którzy nigdy nie mieli z tym w życiu do czynienia, nic nie dłubali, nie mają pojęcia ile czasu, cierpliwości, zniszczonych oczu i kręgosłupa, a także wyjętych z życia godzin kosztuje crafting.
Myślą, że zrobienie takich pięknych rzeczy to chwila.
Ze robimy to z czystej przyjemności i prymitywne dobra (pieniądze) za wykonanie nas nie interesują, co jest w ogóle śmiesznym podejściem.
Ludziom coraz mniej podobają się chińskie błyskotki z drogerii, jednak wciąż żyją w zaściankowym myśleniu, że rękodzieło powinno mieć podobną cenę. Przecież koraliki są takie "tanie". Owszem są tanie ale te "chińskie", np. metal, szkło i plastik kupowane w hurtowych ilościach i sprzedawane w formie kilku zawieszek w gotowej biżuterii w drogeriach, gdzie oczywiście cena jest jeszcze bardziej podbijana.
W drogeriach nie dostaniecie np.  srebra, Swarovskiego, czy biżuterii z japońskich koralików Toho.
Ludzie nie mają pojęcia, że 1/3 ceny biżuterii rękodzielniczej to materiał a reszta wycena pracy.
Bardzo smutne jest gdy klienci zachwycają się wyglądem i odchodzą bo nagle zauważyli cenę, i pytania dlaczego to takie drogie...dlatego bo dużo pracy kosztowało.
Kolejny problem to brak umiejętności wyceny rękodzieła i artyści, którzy się nie cenią.
Wiadomo, zaczynamy dłubanie uczymy się, chcemy żeby nam się materiał zwrócił abyśmy mogli sobie kupić kolejne koraliki na dalszą naukę, bo nam się z pieniędzmi nie przelewa.
Wtedy staramy się sprzedać gotową rzecz po cenie towaru, albo dodajemy jakieś 2/3 zł za pracę, co na wstępie dobrze świadczy o tym że szanujemy swoją pracę, ale mamy świadomość, że jeszcze raczkujemy i dlatego taka robocizna symboliczna.
Z biegiem czasu nasze umiejętności wzrastają i zaczynamy cenić swój czas i umiejętności, nasz warsztat pracy i godziny spędzone na nauce. Zaczynamy liczyć robociznę zależnie od trudności robótki.
Problemem są rękodzielnicy, którzy się nie cenią i sprzedają swoje prace za śmieszne pieniądze. Pracują za przysłowiową "miskę ryżu".
I właśnie dlatego dostajemy komentarze: "Ładne, ale za drogie", bo ktoś obok ma podobną pracę, np. ukośnik szydełkowy, tylko inną kolorystycznie o połowę tańszą.
Takie osoby robią krzywdę zarówno sobie, bo mniej zarobią za taką samą pracę, a także innym rękodzielnikom którzy potrafią się wycenić, zbierają na założenie działalności (spotkałam się osobiście z takimi osobami) lub zarabiają tak na życie.
Również przez brak dobrej wyceny utrzymujemy dalej społeczeństwo w przekonaniu, że takie błyskotki są tanie, a bransoletka za 60-150 zł to wymyślona kwota zaślepionego w swoje wybitne umiejętności projektanta.
Dlatego popieram akcję "Doceńmy Rękodzieło"
"Dawno temu w Paryżu modna dama udała się do modystki aby zamówić nakrycie głowy ostatni krzyk mody. Modystka owo nakrycie wykonała zużywając 5 metrów wstążki. Kiedy dama usłyszała cenę z oburzeniem zawołała: Co!!!! 300 franków za 5 metrów wstążki!!?? Pani chyba oszalała! Na to modystka kilkoma sprawnymi ruchami rozpruła piękny czepek, zwinęła wstążkę podała oburzonej damie i powiedziała. Zapłata jest za moje umiejętności i prace, wstążkę daje pani gratis!"
Ciekawy artykuł powiązany tematycznie również na stronie: http://lore-art.blogspot.com/2013/03/docenmy-rekdzieo.html



Komentarze

  1. Przykre, ale prawdziwe. Niestety z tego powodu zrezygnowałam z zarobkowego wykonywania rękodzieła. Niemal każdemu wydawało się, że to przecież kilka koralików/skrawków, robię bo lubię i czego ja jeszcze oczekuję?
    A najgorzej jest ze znajomymi - bo co, koleżankę skasujesz? Nie wstyd ci?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz